„Kiedy
przekroczyłam bramy Konoha-Gakure, jednej z najpotężniejszych Wiosek w świecie
shinobi, miałam siedemnaście lat, wroga i przyjaciela tuż obok siebie, wciąż
niejasne plany, i gasnący entuzjazm.”
„Jako jeden z
najsilniejszych ninja w swojej wiosce był zbyt słaby, by uchronić ukochaną
osobę przed własnym losem. Losem mordercy.”
„Otaczały
ją nowe barwy i zapachy, dotychczas obce. Nieznajome twarze, dziwne budynki i
stragany. Uśmiechając się szeroko, ruszyła jedną z głównych ulic w Wiosce,
rozglądając się na wszelkie możliwe kierunki.”
„Itachi Uchiha
był perfekcjonistą. Wszystko, do czego się zabierał, wykonywał z –pozoru
niewidoczną – największą starannością. Nie akceptował rzeczy niemożliwych. Nie
było czynności, której by się podjął i nie zakończył z sukcesem godnym miana
Uchihów. Prawdopodobnie dlatego, że Itachi Uchiha był geniuszem. Nie takim,
który został ochrzczony tym określeniem przez ślepych ludzi . Nie zapatrzonym w
swą siłę, właściwie niewidzącym. Itachi Uchiha był cichym geniuszem,
pozbawionym ograniczeń, wolnym od jakichkolwiek
nakazów.”
„Zrezygnuj.– podszepnęła ta rozsądniejsza część jej osobowości. Narażanie życia
dla zdobycia siły nie było w stylu tchórzy. Znoszenie takiego bólu, by
następnego dnia znów leżeć w ubłoconej ziemi, również.
Przybywając tutaj
wiedziała, że będzie musiała podważyć swoje dawne przyzwyczajenia. A użalania
się nad sobą nie akceptowała nigdy, w żadnej formie.
- Będę musiała wziąć
się w garść – uśmiechnęła się do swojego odbicia, wychodząc z łazienki.
Czarny kruk siedział już na parapecie,
łypiąc na nią rozumnymi, szkarłatnymi ślepiami.”
„Amaterasu
Fumiko nie wierzyła w przeznaczenie. Może dlatego, że była tchórzem. Nie
potrafiąc pokonać własnych słabości, wciąż obierała nową drogę, kolejne ścieżki
prób i porażek. Amaterasu Fumiko lubiła uciekać. W momencie, w którym stawała się bezradna, jedynym
wyjściem była ucieczka. Od zawsze, bez wyjątków. Uciekała przed powołaniem,
przed własną osobowością, przed atakiem wroga.”
„Itachi nigdy nie pomagał
jej zbierać się z ziemi. Czekał, aż siły same wrócą do kończyn, by mogła
doczołgać się jakoś do pobliskiego drzewa. Przyglądał się tym staraniom z żywym
zainteresowaniem, co nie raz było przyczyną wybuchu jej bezsilności.
I nawet teraz, gdy dużo
łatwiej byłoby po prostu chwycić silną dłoń Kakashi’ego, ona pokręciła głową,
uśmiechając się słabo.”
- Nie przesadzasz
z wykorzystywaniem mojej chwilowej niedyspozycji? – znów się uśmiechała, jednak
tym razem zadziornie, a jej spojrzenie odzyskało dawne iskierki złośliwości.
„- Wpieprzanie się w moje życie nie
jest dobrym sposobem na rozpoczęcie rozmowy – nachylił się, a kosmyki jego
włosów musnęły jej twarz. Nie wiedział, dlaczego to zrobił, możliwe, że
przyspieszony puls dziewczyny i dziwnie zamglone oczy sprawiły mu przyjemność.
Możliwe też, że była to satysfakcja.”
„ Gdybym wtedy się nie zgodził, nie musiałabyś znosić Uchihy.
Zatrzymała wzrok na tym zdaniu, a bruzdy na
jej czole wyraźnie się pogłębiły.
Nie musiałaby znosić ciężkiej,
zazwyczaj milczącej osoby Itachi’ego, pogrążonej we własnych myślach, budzącej
irracjonalne, sprzeczne uczucia. Nie musiałaby znosić wiecznych bandaży
owiniętych wokół ran, pamiętałaby, jak wygląda własne, nagie ciało, bez
dodatkowych siniaków i odbarwień, bez odcisków po butach, ochraniaczach, kunai
i gatany. Nie musiałaby wstawać o świcie i kłaść się spać późną nocą.
Prawdopodobnie byłaby jednak
najbardziej znudzoną i leniwą kunoichi w Wiosce, pozbawioną atrakcji irytowania
Uchihy, łamigłówek nad jego charakterem, Kakashi’ego. Żyłaby bez długich
opowieści Natsumi, jej świetnej parzonki i porannych widoków budzącej się do
życia Konohy.”
„- Kruk i wilk to zwierzęta,
które zapoczątkowały tworzenie się Konohy. Najsilniejsze ze zwierząt mocy -
dokończył za nią, przekrzywiając delikatnie głowę.
Widział, jak
twarz Amaterasu ściąga się w wyrazie niedowierzania, cera przez chwilę
wyglądała na jeszcze bledszą, a ciało zesztywniało. Widział to jednak przez
ułamek sekundy, chwilę później
wyprostowała się i uśmiechnęła, zagryzając przy tym dolną wargę. Tak, jak
zwykła robić zawsze, gdy coś nie dawało jej spokoju.”
„Nie był podobny do Itachi’ego -
brązowawe włosy straciły już dawny połysk, pomarszczona twarz przywykła do
wykrzywiającego ją grymasu srogości. Swoją posturą zdradzał pewność siebie,
czuła, że przywykł do wydawania rozkazów.
Itachi był jego przeciwieństwem. Nie
potrzebował gniewnej miny, by ludzie go słuchali, nie potrzebował podniesionego
głosu, by ludzie czuli postrach. Dla niej zawsze był dziwnie nieludzki,
odległy, może i doskonały.”
„ - Uchiha! – ryknęła,
czując, jak głos się załamuje.
Widziała, jak odwraca się w
stronę jej sylwetki. Przez chwilę zastygł w miejscu, z ręką zaciśniętą na
katanie, ze ściągniętymi brwiami i pobladłą twarzą. Zawahał się, Uchiha Itachi
ewidentnie się wahał.
Trwało to jednak kilka
krótkich chwil, podczas których zdołała zrozumieć, że właśnie teraz otrzyma
najważniejszą z wszystkich lekcji.
A Itachi wskoczył na dach i
zniknął w ciemnościach budynków, i chłodnej nocy.”
„Rei sięgnął do jednej z
kieszeni munduru, wyjmując kawałek granatowego, podpalonego materiału. Dopiero
gdy uniósł go nieco wyżej, a światło księżyca padło na metalową tabliczkę,
zrozumiał, że mężczyzna trzyma ochraniacz. I bez najmniejszych problemów
rozpoznał symbol Wioski.
Oczy Hokage rozszerzyły
się w niedowierzaniu, chwile później wyraźnie szukały jego sylwetki.
- Itachi, znajdź i
przyprowadź do mnie Amaterasu Fumiko.”
„- Czy ty… - zawahała się, złośliwy
głos zadrżał, zdradził strach, jaki jeszcze chwilę temu wypełniał jej ciało. I
ulgę. – …musisz zawsze działać w ostatniej chwili? – parsknęła nerwowym
śmiechem.
Pojawił się znikąd, był na drugim końcu dachu,
nie spodziewała się, że zdąży, nie wiedziała, że będzie nawet próbował.”
„Ruszyła,
nie odwracając się za siebie, nie posyłając ostatniego spojrzenia przez ramię,
nie wahając się. Znikła w kurzu i zielonych, kołyszących się na wietrze
liściach.
Jeszcze wiele godzin później miał
wrażenie, że towarzyszył mu zapach kwitnącego bzu.
Jak jednak zwykł robić, zignorował to
wrażenie. Zgniótł je, póki samo nie znikło.”
„Później już nie myślała, gdzie
kończył się omam, a zaczynał prawdziwy Itachi. Wydawało jej się, że śni, świat
był tak rozmazany i jednolity, liczył się zapach, spojrzenie i dotyk, silny i
delikatny, zadający ból i łagodzący go, pełen gwałtowności i opanowania.
Wiedziała, że Itachi dotyka w taki sposób, absurdalne zestawienie wszystkich
jego cech, które doprowadzały ją do złości, zrezygnowania i fascynacji.
W tym momencie doprowadzał ją do
zmrużonych powiek, drżących, bezwładnych rąk, do gęsiej skórki i gwałtownych
uderzeń gorąca. Tym razem to ona była bierna, a on podejmował działanie.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz